Ja nadal uczę się regułek, i dostaję dobre oceny ale i tak potem tego nie pamiętam… Chodzę do technikum ekonomicznego i jestem w 2klasie, i na koniec drugiej klasy pisze egzamin zawodowy (pierwsza część), i nie wiem jak ja go zdam, jak całą pierwszą klasę przeleciałam ucząc się regułek z któych nic nie pamiętam. Jak ktoś idzie na polibude na cokolwiek musi się przestawić. Tydzień w tydzień masz jakąś pracę do zaliczenia nie wązne czy to elektronika czy budownictwo. A to masz zaprojektować W polskiej szkole nie mówi się, że edukacja to wartość. Tutaj każe się chodzić na lekcje i dostawać dobre oceny. Uczniom mówi się, że to się przyda. Niestety, różnie to później Jak nietrudno się domyślić i jak to zazwyczaj w życiu bywa, oba podejścia mają swoje dobre i złe strony, i wcale nie jest tak łatwo zdecydować się na któreś z nich. A może da się oba te podejścia połączyć? Moje początki z programowaniem. Wracam czasem myślami do czasów, kiedy napisałem swój pierwszy program w życiu Jedynie korki. albo jeśli tak jak u nas są dwie grupy, a co się z tym wiąze 2 nauczycielki to idź do tej drugiej. U mnie tak samo jest z babą od angielskiego, nic nie tłumaczy a później robi mega trudne sprawdziany i wszyscy mają 1 ; / Zobacz 3 odpowiedzi na pytanie: Jak mogę poprawić te oceny? Pytania . Wszystkie pytania; Sondy&Ankiety; Kategorie . Szkoła - zapytaj eksperta (1787) 남자 눈썹 문신 후기 주제에 대한 동영상 보기; d여기에서 남자 눈썹 문신 후기 브이로그 (feat. MK브로우아트) / 1주일 변화 과정, 전후, 후기 – 남자 눈썹 문신 후기 주제에 대한 세부정보를 참조하세요 Dyslektyk w domu. Dziecko dyslektyczne, które uczy się języka obcego, wymaga ciągłej stymulacji, po to by przyswoić nowy materiał. Nawet jeśli uczeń ma dwie godziny lekcyjne języka obcego w tygodniu, to zbyt mało, żeby był w stanie opanować język. Kolejna praca czeka po godzinach właśnie rodziców. A nauczyć się mówić płynnie w obcym języku to kwestia kilku miesięcy, jeśli podejdzie się do sprawy odpowiednio. Pamiętajcie tylko, że język to pewna czynność, której można nauczyć się tylko poprzez ćwiczenie jej. To tak, jak z jazdą na rowerze, chodzeniem po schodach, czy pływaniem. Jestem typowym ścisłowcem od zawsze, podobnie jak mąż, skończyliśmy oboje polibudę, matmę kochałam od zawsze z małą przerwą w liceum;) Na studiach odkryłam fizykę z którą miałam jednak problemy(nie wiem czy miałam czy to wina nauczyciela DtxBGR7. Dobre oceny to marzenie większości uczniów. Nie każdy uczeń chce jednak poświęcać cały swój wolny czas na naukę. Po lekcjach wielu uczniów pragnie rozwijać swoje pasje, spotykać się z przyjaciółmi, mieć czas na odpoczynek. Jak więc zorganizować sobie naukę, by osiągnąć jak najlepsze wyniki w nauce? Miejsce do nauki Bardzo ważne jest stworzenie odpowiedniego miejsca do nauki. Konieczne jest dobrze zorganizowane biurko. Musi być na nim wystarczająco dużo miejsca, aby można było rozłożyć zeszyty i podręczniki. Konieczne jest też odpowiednie oświetlenie. Na każdym biurku powinna stać mała lampka. W miejscu nauki powinien panować porządek, nie powinno znajdować się nic, co może rozpraszać uwagę ucznia. Komputer, wieża, radio, telewizor mogą odciągać od nauki i sprawiać, że uczeń nie będzie mógł się skoncentrować na nauce. Aktywność, systematyczność, praca w grupie Należy uważać na lekcjach, uważnie słuchać tego, co mówi nauczyciel. Wszystkiego od razu nie da się zapamiętać, ale jeżeli w domu powtórzymy wiedzę zdobytą na lekcji, szybciej przyswoimy materiał. Warto być aktywnym, pytać nauczyciela o wszelkie niejasności. Niektóre przedmioty, zwłaszcza matematyka, chemia, fizyka, języki obce wymagają systematyczności. Jakiekolwiek zaległości w tych przedmiotach mogą spowodować dalsze kłopoty w nauce tych przedmiotów. Nadrobienie zaległości może pochłonąć sporo większą ilość czasu, niż systematyczna nauka tych przedmiotów. Warto uczyć się wspólnie z kolegami i koleżankami. Praca w grupie to bardzo skuteczna forma nauki. Uczeń, który ma problemy ze zrozumieniem materiału może poprosić o pomoc ucznia, który jest w tym dobry. Jedni uczniowie są lepsi z przedmiotów humanistycznych, inni ze ścisłych. Dlatego warto wzajemnie pomagać sobie w nauce. Na sprawdzianach należy uważnie czytać polecenia, pisać czytelnie i na temat. Jeżeli coś nie pójdzie nam zgodnie z naszymi oczekiwaniami, nie należy się załamywać ani poddawać. Każdy, nawet najlepszy uczeń może mieć gorszy dzień. Gorszą ocenę zawsze można poprawić. Wystarczą tylko chęci. Niektóre przedmioty wymagają zapamiętywania wzorów, regułek, słówek. Uczniowie, którzy mają problemy z zapamiętywaniem powinni wywiesić w widocznym miejscu kartki ze słówkami z języków obcych, wzory z matematyki, fizyki czy chemii napisane grubymi literami. Gdy na taką kartkę spojrzymy kilka razy dziennie, utrwalimy w pamięci to, co chcemy zapamiętać. Pod poprzednim (dla wielu kontrowersyjnym tekstem) wywiązała się krótka dyskusja na temat tego, czy uczenie się ma sens. Oto mój punkt widzenia na ten temat. Zanim przejdę do właściwej części, chciałabym napisać coś ważnego. To, co myślisz o innych, myślisz tak naprawdę o sobie. Nie oczekuję, że więcej niż jedna, może dwie osoby załapią o co chodzi. Jeśli jednak kogoś te słowa ukłują, zaniepokoją, zdziwią, to dobrze. Zasiało się ziarenko, jest szansa na plon. ______________ Przyczynkiem do tego tekstu jest komentarz młodej, fajnej, utalentowanej dziewczyny. Napisała tak: Ludzie… Dobrze rozumiem te obawy. Gimnazjum skończyłam ze średnią 5,29… i się nie uczyłam. Myśl co chcesz. Jeśli myślisz, że to nie fair… przemyśl to. Nie akceptując tego, że ktoś się uczy z łatwością, nie pozwalasz sobie na to samo. Wysyłasz sobie komunikat „nauka musi być trudna”. Więc jest. Do rzeczy. W pierwszej i drugiej klasie się uczyłam. I miałam jakieś 4,75, może 4,80. Wkładałam w to dużo więcej wysiłku niż to było warte. I 100 x więcej wysiłku niż w 5,29 w trzeciej klasie. Różnica między pracą wydajną, a ciężką, jest zasadnicza. Możesz malować cały pokój małym, szkolnym pędzelkiem, albo dużym wałkiem malarskim. W tym pierwszym przypadku ostro się namachasz, w tym drugim – będzie zdecydowanie lżej i szybciej. Skutek prawdopodobnie będzie ten sam – pomalowany pokój. Jeśli malowałeś go dla siebie, pól biedy, ale jeśli ktoś Ci za to płacił, to nie zdziw się, jak nie doceni Twojego wysiłku i zapłaci Ci tylko za efekt. Dla mnie nie sztuką jest namachać się jak dziki osioł. Sztuką jest zrobić tak, aby osiągnąć zadowalający rezultat przy minimalnym nakładzie pracy. źródło: Prawdą jest, że oceny nie są gwarantem niczego. Nawet tego, że nauczyciele będą Cię lubić 😉 U mnie kluczem do lepszych ocen było postawienie sobie pytania : PO CO CHCĘ SIĘ TEGO NAUCZYĆ? Odpowiedzi które dla mnie były powodem niewystarczającym : dla oceny, dla rodziców, dla świętego spokoju, nie chcę się tego uczyć. Odpowiedzi, które dla mnie były poprawne : bo to mnie ciekawi, bo to przydatne, interesujące Odpowiedzi wynikające z mojego kompromisu z rzeczywistością : bo jeśli się tego nie nauczę, nie zdam matury. Niestety….szkoła nie oferowała mi wiedzy ciekawej, przydatnej, interesującej. Nacisk kładziony był na wiedzę faktograficzną. Ja uważam, że fajnie jest czasem coś wiedzieć, ale jeśli chciałabym zdobyć wiedzę KTO, CO, KIEDY, otworzę encyklopedię (wpiszę w google). Natomiast zawsze interesowała mnie wiedza proceduralna, oraz JAK, PO CO, DLACZEGO, KTO NA TYM ZYSKAŁ, KTO STRACIŁ, JAKIE MA TO ZNACZENIE TERAZ DLA MNIE, DLA LUDZI XXI WIEKU. Nie zgadzasz się z tym? Uważasz, że wiedza w którym roku była Bitwa pod Grunwaldem jest ważna? Ok, nic mi do tego, bo to są Twoje przekonania i Twoje życie. Ale…wiesz chociaż O CO ta bitwa była? :> Żartuję. W ogóle nie ma dla mnie znaczenia to, czy to wiesz. Jak to się stało, że w trzeciej gimnazjum przy minimalnym nakładzie pracy miałam lepsze oceny jak w klasie 1 i 2 ? Po pierwsze – zmieniłam optykę. Uczyłam się, aby zrozumieć. Czasami coś wydawało mi się pozornie bezsensu, ale zdobycie danej (niby niepotrzebnej) wiedzy dawało mi kontekst w którym mogłam osadzić inne dane. Skoro uczyłam się aby zrozumieć… przestałam cykać się nauczyciela i mogłam mu bez strachu/wstydu zadać pytanie, powiedzieć, że nie rozumiem. Tutaj w ogóle jest zabawna sytuacja, bo kiedy nauczyciel widzi , że Ty wiesz czego nie rozumiesz, zacznie traktować Cię serio. Mam na myśli to, że większość uczniów umie powiedzieć „nie rozumiem”, ale na pytanie „czego nie rozumiesz?” odpowiadają „wszystkiego” lub „niczego” (podwójne zaprzeczenia w języku polskim ssą ;)). Przykład z życia. Ni cholery nie mogłam załapać jakiegoś bilansu cieplnego na fizyce. Niby znałam wzory, ale z jakiegoś powodu tego nie kumałam. Nie mogłam obliczyć dobrze żadnego zadania. Poszłam z tym do nauczycielki…kazała mi przyjść na konsultacje. Nie powiem, nie byłam zadowolona z tego faktu. Byłam tak zła, że nie wytłumaczyła mi tego na miejscu, że pamiętam to do dziś, bo te całe konsultacje były w jakiejś beznadziejnej godzinie. Strasznie się zdziwiłam kiedy okazało się, że mój problem wynikał ze źle przepisanego z tablicy wzoru (sic!). Za to nauczycielka nie dość, że mi wytłumaczyła, to jeszcze zaproponowała udział w konkursie fizycznym (który rzecz jasna położyłam), ale dostałam za to jakiś fajny stopień. Podobnie miałam z chemią – nie łapałam czegoś, pokazywałam swój zeszyt ćwiczeń n-elowi i pytałam – gdzie po drodze zrobiłam błąd?Wiem, że wiele zależy od nauczyciela, ale przypadkiem odkryłam takie prawo – pokaż nauczycielowi, że Ci zależy na zrozumieniu, a spojrzy na Ciebie dużo przychylniej. (By nie powiedzieć – da Ci taryfę ulgową :). Druga sprawa – mądrzej robione notatki Notując efektywniej, stosując kolory, rysunki (nie penisów:), skróty, rymowanki, bazgrząc niemiłosiernie po podręcznikach nie musiałam ogarniać notatek w domu. Tutaj odeślę Cię do tekstu : JAK SIĘ UCZYĆ SZYBKO I SKUTECZNIE, MOJE SPOSOBY Po trzecie. Nauka na pamięć to nie nauka. No i zabiera tyleeeeeeeeeee czasu. Robiłam sobie test „tłumaczenia komuś”. Jeśli umiałam wytłumaczyć komuś temat, to go umiałam. Jeśli nie, to jak nie mogłam zrozumieć, czemu tak mało osób odpowiedziało na stosunkowo łatwe pytanie na kartkówce z biologii „Jak pomóc osobie która zatruła się czadem?”. Jeśli ktoś uczył się na pamięć, to nie wiedział. Jeśli miał odrobinę elementarnej inteligencji to dwa do dwóch i wyszło mu, że skoro tlenek czegoś tam przyczepia się do czegoś tam powodując coś tam, a nie da się go odczepić, to trzeba dokonać transfuzji krwi. Po czwarte – wystarczy udzielać się w konkursach. A jak coś w nich zajmujesz, to już w ogóle spoko luzik, masz wakacje nie szkołę. Ale…. jeśli wiesz, że może Ci w jakimś konkursie nie bardzo pójść, możesz sobie zaszkodzić, bo co z tego, że idzie Ci super na tle klasy/szkoły, jak globalnie możesz mieć najsłabszy wynik 😉 Nauka do konkursu czasami zajmuje tyle czasu co nauka do zwykłej klasówki, a pozwala na wieleeee korzyści. Czasami te korzyści są iluzoryczne, np. strzeliłam sobie w stopę idąc na konkurs recytatorski z wierszem „Karta z dziejów ludzkości”. Tuwima. A jakże. (PS. jeśli wyjedziesz tu z tekstem, że Tuwim to żydokomuna, odejdź z tego bloga). Spotkali się w święto o piątej przed kinem Miejscowa idiotka z tutejszym kretynem. Tutejsza idiotko! — rzekł kretyn miejscowy — Czy pragniesz pójść ze mną na film przebojowy?… Cóż, jury wolało słuchać „Świtezianek” :)). Brzydko rysujesz? Wybierałam ciekawej formy dla słabej treści i ku mojemu zaskoczeniu miałam na koniec z plastyki 6 (a wcześnie ledwo 4). Z historii dat uczyłam się skojarzeniami , a ponieważ zazwyczaj interesowało mnie, kto co na jakiej wojnie naprawdę ugrał , również wylądowałam z ładną oceną. LICEUM. Tutaj strategie wyżej opisane starczały na trójki i czwórki. Ale… była cała masa wiedzy którą miałam baaaaardzo głęboko w pupie. Sorry, nie interesuje mnie definicja rzeki, że to „naturalny ciek wodny” bla bla bla. Już w pierwszej klasie ogarnęłam jak wyglądają matury zaczęłam rozwiązywać przykładowe testy. Szły słabo, ale generalnie je zdawałam. Nie traktowałam ocen jako CELU. Nie były nim też matury. Aby osiągnąć swój cel (dostać się na studia) musiałam a)zaliczyć jakoś (bo na oceny przy rekrutacji nikt nie patrzy) b) zdać matury na odpowiednim poziomie. Były więc one dla mnie środkiem do realizacji mojego celu. A w zasadzie środkiem pozwalającym mi na zdobycie kolejnego środka (studiów) do osiągnięcia celu jakim są stosowne uprawnienia do pracy. Pokręcone to, ale : większość wiedzy zdobywanej w nie zazębia się z tą, która jest na mnie uczenie się np. fizyki newtonowskiej nie miało sensu, bo nie wiązałam z nią przyszłości. Dwa mi wystarczy (nie twierdzę, że nie jest ona potrzebna do życia). Wymienianie w kolejności części z jakich zbudowane jest oko, też mnie nie interesowało. Ale jeśli są osoby które to interesuje, to wspaniale! (Tutaj znowu wraca pytanie : po co chcę się tego nauczyć?) Nie przeczytałam nawet większości lektur… a napisałam rozszerzoną maturę lepiej niż Ci, co czytali (mówię o mojej szkole ;-)). Myślisz, że to nie fair? Jasne, możesz. Zastanawiam się właśnie, jak porozkładały się oceny i obecna sytuacja zawodowa licealistów z mojego rocznika. Chłopak który przędł na trójach jest przełożonym mojej koleżanki, która miała fajne oceny. Dziewczyna która czytała wszystkie lektury sprzedaje usługi telekomunikacyjne. Ale są i osoby, które miały fajne stopnie i sobie radzą. Dygresja: Żadna praca nie hańbi. Studia. Cóż, idzie mi całkiem ok, licencjat skończyłam z piątką na dyplomie. Nie sądzę, aby to było jakieś wielkie osiągnięcie (jestem pedagogiem-terapeutą). Po prostu chciałam pracować z dziećmi, to interesowało mnie jak to robić, więc uczyłam się, aby zrozumieć. Z wyjątkiem sytuacji, uczę się aby zdać. Tutaj znowu sposoby radzenia sobie na studiach opisałam w tekście: Z czy na studia, czyli jak i gdzie notować Muszę go zresztą zaktualizować 😉 Wiele niestety zależy od wykładowcy. Ja nie rozumiem pretensji typu – byłam na każdym wykładzie, a X nie był na żadnym, on zdał, ja nie. Ok, ból dupy, wiadomo, wysiłek poszedł na marne. Ale jeśli ktoś zrozumiał temat, to zrobił bardziej istotną pracę niż ty, siedząc i słuchając (widocznie bez zrozumienia, co wykładowca mówi). Ja nie chodzę na żaden wykład (o ile nie ma listy), gdzie wykładowca czyta na wykładzie swoją książkę. Wolę ja wypożyczyć lub skserować. Na pocieszenie dodam, że mam problemy z przedmiotami, gdzie wymagane są notatki recytowane słowo w słowo ;-). Czy studia są potrzebne do osiągnięcia sukcesu? Wszystko zależy od tego, jak go rozumiesz. Einstein był słabym uczniem, chodził na niewiele wykładów…ale zadawał na nich nieszablonowe pytania. Edison nie miał wykształcenia. Znany na całym świecie nasz chemik, Jan Czochralski nie miał matury…a dostał doktorat honoris causa (uczelnia musiała zastosować taki trik, aby mógł niej wykładać nie mając matury). Steve Jobs nie ukończył studiów, tak samo jak Bill Gates….aleeee uwaga : CI ludzie mieli pasję, uczyli się SAMI, albo rozkręcali swoje biznesy. Nie sztuką jest powiedzieć „pieprzę szkołę, zostanę Ninja” 😉 Jeśli za sukces uważasz odpowiedni skrót przed nazwiskiem, studia są chyba jedyną drogą 😉 _____________ Kasia. Z Kasią pracuję indywidualnie (jestem pedagogiem-terapeutą). To bardzo zdolna dziewczynka (myślenie dywergencyjne na super poziomie!), niestety, ma problemy z „ułatwieniami” jakie serwuje jej szkoła. Np. Kasia z łatwością obliczy, że 13+8 to 21. Natomiast szkoła wymaga, aby rozpisała to tak: 13+8= 10+(3+7)+1= 10+10+1=20+1=21 Fajnie, że komuś taka rozpiska pomaga, ale Kasia nie widzi w niej sensu. W tym czasie obliczyłaby 10 zadań do przodu i mogłaby dalej na lekcji rysować. Albo przeglądać swoją ulubioną książkę z serii „ciało człowieka”, bo to ją interesuje bardzo. Kasia nie rozumie, po co ma tak liczyć, skoro umie już liczyć pisemnie. Kasia zadania tekstowe rozwiązuje jednym działaniem, bez żadnych danych, szukanych, nawet odpowiedzi nie zapisuje. Czy to znaczy, że Kasia jest głupia? Wprost przeciwnie! Odpowiadając na pytania z komentarza dziewczyny, który wcześniej tu zamieściłam „Bo jakiego pracodawcę będzie obchodziło, że w gimnazjum miałam 6 z geografii?” – Pewnie żadnego. Jeśli natomiast wiesz wiele o geografii, a w danym profilu pracy takie umiejętności będą potrzebne, na pewno pracodawca to doceni. Gdybym zatrudniała dekoratora wnętrz, nie pytałabym go o szkoły, certyfikaty i ocenę z biologii w gimnazjum. Chciałabym zobaczyć jego portfolio. Albo chwilę z nim pogadać, aby go poznać 😉 Jak Wy podchodzicie do nauki? Warto wypruwać sobie żyły? Będzie mi miło, jeśli zaobserwujesz mnie na : lub polubisz na fejsie 😉 Uroczystość wyróżnienia najlepszych i najbardziej zaangażowanych uczniów nowosolskich szkół miejskich Eliza Gniewek-JuszczakNajlepsi uczniowie, najbardziej zaangażowani, laureaci konkursów przedmiotowych i zawodów sportowych w piątek zostali uhonorowani przez władze trudno być dobrym uczniem? - z takim pytaniem zwróciliśmy się do młodych nowosolan wyróżnionych przez radę miasta i to pasja, część życia- Czasami tak, kiedy zdarzają się sytuacje poza szkołą. Ale zawsze warto być dobrym uczniem. Zostaje mi wolny czas poza nauką. Ale wolę jak najwięcej czasu poświęcić na naukę, bo wiem, że to przyniesie największe korzyści - mówi Anita Benysek, która planuje zostać inżynierem mechanikiem (średnia ocen 5,72, III kl. gimnazjalna w SP nr 2). - Lubię się uczyć, nauka mnie po prostu interesuje. Uważam to za część mojego życia - mówi Natalia Roskwitalska, która lubi przedmioty ścisłe, zwłaszcza biologię i chciałaby zostać lekarzem (średnia ocen 5,9, III kl. gimnazjalna w SP nr 8). Bartłomiej Patelka przyznaje, że ma średnią na granicy czerwonego paska (KSP, średnia 5,19). Ale bardzo często bierze udział w konkursach przedmiotowych i odnosi sukcesy. Chciałby być informatykiem. - Każdy jest w stanie być bardzo dobrym uczniem. Wystarczy troszeczkę chęci i zaangażowania. Zdolności to tylko mały ułamek tego, co się składa na ocenę - wyjaśnia Hubert Olczyk, uczeń III kl., gimnazjalnej w SP nr 1, średnia ocen 5,9. - Myślę, że wszystko trzeba sobie odpowiednio ułożyć w głowie i być mądrym w tym jak się pracuje. Jeśli nie będziemy mieli ekonomii pracy, to nie jesteśmy w stanie wszystkiego zrobić tak jak byśmy chcieli, i robić to efektywnie. Hubert przyznaje, że jest nieobowiązkowy, ale wbrew pozorom właśnie to jest przyczyną jego obowiązkowości. - Te obowiązki tak wchodzą mi na głowę, tak o nich myślę, że staram się jak najszybciej je wykonać i mieć jak najszybciej z głowy, by móc zająć się innymi czynnościami, które bardziej lubię - tłumaczy. Interesuje się najbardziej polityką. Czyta gazety, blogi polityków. Rozważa kierunek studiów pomiędzy medycyną, a braw otrzymała Justyna TchórzWszyscy wyróżnieni uczniowie otrzymywali oklaski, ale zdecydowanie największe otrzymała Justyna Tchórz z II kl. liceum ogólnokształcącego, która działa w Centrum Wolontariatu przy Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym im. Janusza Korczaka (średnia 4,25). „Systematycznie i bezinteresownie uczestniczy w pracach szkolnego wolontariatu. Z pełną świadomością zaangażowała się w pomoc osobom niepełnosprawnym i potrzebującym. Wspiera macierzystą szkołę w działaniach na rzecz społeczności szkolnej i lokalnej - czytał uzasadnienie Andrzej Petreczko, przewodniczący rady miejskiej. - Jesteśmy dumni, że mamy takich uczniów, młodzież, która się poświęca, bo takie efekty, jakie oni osiągają nie przychodzą ot tak sobie - mówi Andrzej Petreczko. - Oni też są zadowoleni, ktoś ich zauważył, zostali wytypowani przez dyrektorów swoich szkół bardzo się cieszę i życzę im wszystkiego co najlepsze. Wierzę, że ta inwestycja w postaci nauki przyniesie im efekty i będą w życiu szczęśliwi i będą robić to, co chcą robić. Wyróżnieni zostali także: Aleksandra Kałużna (SP nr 1, sukcesy w sporcie; 4,95), Katarzyna Szymańska (SP nr 2; 5,5), Kamila Gryglewicz (SP nr 3; 5,63), Maciej Świć (SP nr 5; 5,56), Martyna Wiśniewska (SP nr 6; 5,8), Martyna Bocheńska ( SP nr 8; 5,44), Zofia Ciesielska (KSP; 5,72) i Julian Pilichaty (PSM; 5,5).Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera